Strona:Wacław Sieroszewski - Małżeństwo, Być albo nie być, Tułacze.djvu/88

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— E! Boże! Gdyby połowa tego deszczu była na wiosnę, bylibyśmy bogaci, a tak... — wzdychali.
— Niechby stary Kutujachsyt poszamanił... Zbierajcie składkę!...
Szamanił stary Kutujachsyt, odprawiał zamówione nabożeństwo pop parafialny w uprawskiej cerkwi — a deszcz sypał i sypał. Ziemia nasiąkła jak gąbka, rzeka wezbrała i pociemniała jak w czasie wiosennego rozlewu.
Cały ten okres nudny i bezczynny kochankowie spędzili razem u Zofii, gdzie było więcej książek, gdzie wcześniej dochodziły listy i głuche wieści z dalekiego świata.
Stefan zresztą niebardzo tęsknił do poczty i od niechcenia przerzucał gazety.
— To darmo. Wyżej uszu nie podskoczysz. Przegraliśmy... Tego niema co ukrywać! Rządy wszelkie są wyrazem układu sił realnych a sił nie zadekretują, nie stworzą najmędrsi ludzie gadaniem czy pisaniem... Muszą dojrzeć warunki na podstawie ogólnego rozwoju stosunków ekonomicznych, według praw niezłomnych... Mamy czas, Zosiu...
— »...W kraju jest marnie. Ogromnie daje się odczuwać brak ludzi ze sfery inteligentnej, która zwykle daje kierowników i inicyatorów roboty wśród mas robotniczych i to może być przyczyną najpoważniejszą dzisiejszego za-