Strona:Wacław Sieroszewski - Kulisi.djvu/36

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   36   —

— Powiedz im, że za każdy dzień pośpiechu dam im lań[1] srebra.
— Dzieci, zamorski djabeł znów się gniewa i wygraża na wypadek, gdyby żona umarła mu w drodze... Obyczaje ich zabraniają umierać w drodze!... — tłumaczył przedsiębiorca słowa barbarzyńcy i mrużył przebiegle oko.
Tragarze biegli bez wypoczynku, nie śpiąc i prawie nie jedząc. Niektórzy pocieszali się nadzieją, że może «barbarzyńca» nagrodzi ich w Czen-du za niebywałe trudy. Ale «barbarzyńca» widocznie oszalał, gdyż wciąż żądał większego jeszcze pośpiechu, jakgdyby ludzie mogli biec prędzej, niż starczą im nogi.
— Słuchaj, przedsiębiorco! powiedz im, że za każdy dzień wygrany do Czen-du dam im po dwa lany srebra, że dam im, ile zechcą.
— Dobrze, łaskawy panie, powiem im!
I znowu przebiegły Chińczyk opisywał najmitom w jaskrawych barwach gniew, potęgę i mściwość zamorskiego «gęsiora», jego zamiar uderzenia w «Wielki Bęben Sprawiedliwości»[2] w pierwszem mieście, jeżeli żona umrze mu w drodze!...

Tragarze tracili siły, klęli, wreszcie zbuntowali się:

  1. Moneta około dwóch rubli.
  2. W miastach chińskich przed głównym zarządem stoi wielki bęben, w który uderza ten, co ma wielką skargę. Wtedy wychodzą policjanci, chwytają go i wiodą przed gubernatora, przed którym musi wykazać, iż krzywda jego jest wielka i słuszna, w przeciwnym razie sam zostaje ukarany za fałszywą trwogę.