Strona:Wacław Sieroszewski - Kulisi.djvu/32

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.
    —   32   —

    dość nasza płynie nie z wad wewnętrznych naszego ustroju, lecz pochodzi od długiego postu na cześć pięciu bogów.
    Szan-si słuchał, zdumiony wymową brata. Ona przewyższała nawet wymowę zacnego Siu-caj z rodzinnej wioski i zdolna była rozwiać najgłębsze wątpliwości. Mimo to przedsiębiorca nie śpieszył się z odpowiedzią.
    — Dobrze — rzekł wreszcie. — Mogę dostarczyć wam sposobności do wyćwiczenia się w szlachetnem rzemiośle tragarzy i wkupienia się do sławnego ich stowarzyszenia. Dostaniecie pokarm obfity i pożywny, ale płacy nie naznaczę wam, zanim nie przekonam się o waszych zdolnościach.
    Przebiegły Ju-lań ukrył swą radość i ruchem ręki wstrzymał brata, który zrobił gest gwałtowny.
    — Czy jeden dzień próby z naszej strony nie będzie za wiele dla twego bystrego rozsądku Sień-szen?!
    — Nie wątpię o zdolnościach waszych, ale przymioty wasze, przypuszczam, ujawnią się dopiero w pobliżu Czen-du...
    Targ trwałby pewnie jeszcze długo, gdyby nie żałosny jęk, jaki wydobył się nagle z palankinu. Europejczyk nachylił się pośpiesznie do okna lektyki. Wtedy bracia zauważyli tam woskową twarz spoczywającej na poduszkach kobiety... Podróżnik zamienił z nią kilka cichych wyrazów i zrobił znak niecierpliwy przedsiębiorcy.
    — Ruszajcie! — krzyknął ten na tragarzy.