Strona:Wacław Sieroszewski - Dary wiatru północnego.djvu/94

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Wiadomo — zbiedzony!... Od wiatru nikt nie tyje!... — żartował Młynarczyk.
— Ino wy! — odcięła wesoło Maryśka Szczęśnianka.
— Ino my! — zgodził się Młynarczyk.
— Gdzieżeś był? — powtórzył Maciek Gruby.
— A no byłem... u północnego wiatru!
Ucichło w izbie, a Maryśka, co najbliżej Tomka stała i szczerzyła zęby, cofnęła się i odrazu buzię zamknęła.
— Ach, ach!... — wzdychały baby, kiwając głowami.
— A cóżeś u tego wiatru robił?... — dopytywał się Kuba.
— Co miałem robić?... Swojej krzywdy szukałem!...
— Olaboga!... Laboga!... — wrzasnęła nagle wdowa. — Tomku, synuśku mój mileńki!... Sieroto!... Na to ja cię chowała, karmiła, poiła, żeby mieć taki koniec!... O rety!... Prawdę mówiły żydy, prawdę!... Nie w swoim ty jesteś rozumie, synku, nie w swoim!... Od tej nędzy, od tej biedy pomieszały ci się zmysły... Co ja nieszczęśliwa pocznę, widzicie, ludzie!... O Boże, Boże!...