Strona:Wacław Sieroszewski - Dary wiatru północnego.djvu/65

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ucieszył się, gdyż choć chwytał rzeczy wczoraj w wielkim pośpiechu, ale zabrał prawie wszystko, co mu było potrzebne, nawet mały kociołek do warzenia wody, nawet siarniczkę kościaną z siarką do niecenia ognia w pluchotę, w deszcz albo w zawieję. Zaraz więc stare, podarte ubranie zrzucił, czystą koszulę oblókł, wdział nowe spodnie białe, sukienne, z czerwonemi wyszyciami koło kieszeni i na dole nogawic, nogi czystemi płótniankami owinął, omotał je z wierzchu sukiennemi onucami, na to wdział kierpce i rzemieniami mocno je do nogi przywiązał. Opasał się naostatku pasem szerokim nabijanym, co aż pod pachy sięgał. Przy pasie zawiesił nóż, krzemień, ogniwo, siarniczkę, a w trzos pasa wetknął rozmaite drobiazgi, na to serdak barani czarny włożył, cuhę na ramiona zarzucił, a głowę przykrył kapelusikiem z piórkiem sokolem. Zrobiło mu się ciepło, raźno, wesoło. A i to dobrze, że z worka ubyło dużo ciężaru. Stare swe ubranie w kolebie pod kamieniem schował, posilił się naprędce i spojrzał po kotlinie.
Kamieniska i skały co bliższe ledwie-ledwie przeświecały ciemno przez białą, gęstą jak mleko mgłę, którą wiatr po kotlinie pędzał, rwał,