Strona:Wacław Sieroszewski - Dary wiatru północnego.djvu/42

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wół w jarzmie, gdyż zbójniki dzień cały jadły, piły i wciąż pokrzykiwały na niego:
— Chłopiec, wina!
— Chłopiec, piwa!
— Chłopiec, a prędko obiad dasz?!
— Chłopiec, ognia!
— A podaj mi gęśliki, co tam leżą!...
— A podaj nam karty!...
— A podaj kości!
— Dorzuć drew na watrę!... Co się ciemno pali?!...
— A skocz, popraw, bo dymi...
— A nie przydym jedzenia, uważaj, bo baty!
Chodzi, biega Tomek, niby ten motyl, usługuje, a zbójniki wylegują się na swoich skórzyskach niedźwiedzich, grają w karty, grają w kości, na gęślikach, wino ciągną, a i jeszcze się z niego nieboraka prześmiewają:
— Hej, ceper, grubo-nogi!... Buciskami stukasz, niby podkuta koza!...
— Chybaj, chłopcze, chybaj, po powietrzu fruwaj!... Nie po dolinach chodzisz, a w skałach!...
— Ha, ha, ha!... Niech cię wiatr północny nosi!
Milczy Tomek, milczy, a serce w nim drży.