Strona:Wacław Sieroszewski - Dary wiatru północnego.djvu/201

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nych ogrodach, pełnych kwiatów i drzew przepięknych, wodotrysków, posągów i innych piękności... Wszyscy mieszkali w takich domkach... Ziścił się sen Tomka dzięki nowym prawom, jakie wprowadziła królewna. Znikły brzydkie, cuchnące gnojówki, odrapane, krzywe chatki, obrzydliwe, błotniste miasteczka... Zniknęła powoli złość, zawiść. Ludzie nie rozumieli, że można się wzajem krzywdzić i zabijać... Nawet zbójników na prośbę królewny ułaskawiono. Tylko tych najbardziej zatwardziałych, co to dla nich krew ludzka stała się jak woda, zamknięto w miejscu przestronnem, otoczonem wysokim murem. Każdy tam miał domek i ogródek, który mógł uprawiać. Niewolno mu było jedynie wychodzić za bramę. Był tam między nimi i Grzela. A szynkarka przepadła bez wieści; powiadali, że została czarownicą.
Tomek z królewną mieszkał w takim samym domku jak inni i było im bardzo dobrze. Wyprawił sute weselisko, na którem po raz ostatni „rozłożył się“ i zastawił gościom ucztę cudowny obrusek. Kózka już nie wystukiwała dukatów, bo te nie były potrzebne. Wiatraczkiem bawiły się dzieci Tomka i królewny, gdyż wszystkim dostarczał poddostatkiem mąki pan