Strona:Wacław Sieroszewski - Dary wiatru północnego.djvu/168

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

północnemu pompować morza i oświetlać miasta, a wielkim wodospadom zimnych wód stać się ciepłem mieszkań i pokarmem zbóż.
Coraz łatwiej rozpoznawał Tomek pisane wyrazy i z wyblakłych, niewyraźnych zapisek królewny wyczytywał z drżącem sercem coraz więcej myśli:
...„Czekam na ciebie i wierzę, że przyjdziesz!... O przyjdź, przyjdź jak najprędzej... ale, jeżeli masz zginąć, wolę, żebyś wcale nie przychodził!...“
...„Ciepło wiosny zalata w okienko... Pachną lasy... Słońce złoci się po skałach, maluje chmurki, co płyną wolne po niebie... Jak wtedy, kiedy ty byłeś... Ale jakże ciemno, jakże smutno w mojej pieczarze!... Chodzę sama wśród wilgotnych ścian... Tykam ręką zimnych głazów... Nikogo, nikogo!... Może którego dnia wyginą na wyprawie zbójcy i nikt nie przyniesie mi więcej ani chleba, ani wody... Muszę więc pragnąć, aby istnieli ci, co żyją z mordu, z krwi ludzkiej, z ludzkiej krzywdy, z rabunku i łez... Ach, wybaw mię, wybaw, abym mogła żyć jedynie ze szczęścia innych, abym mogła uśmiechać się do wszystkich i wszystkich kochać!...“