Strona:Wacław Sieroszewski - Dary wiatru północnego.djvu/165

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wysoka, na podmurowaniu, z dużemi oknami, kryta czerwoną dachówką jak niemiecka kolonja. A obok chciał Tomek założyć ogród, nasadzić drzew owocowych, nawet kwiatów, żeby było niegorzej niż w szlacheckim dworze.
Wieczorami ślęczał nad książką. Jeden z cieśli umiał czytać i pisać, wskazywał mu; odtąd nauka poszła mu sporzej. Niezadługo już gładko czytać i pisać zaczynał. Książki w miasteczku kupował, gazetę zaprenumerował. Zasłynął w okolicy za mądrego. Przychodził do niego na budowlę ten i ów radzić się w swoich sprawach, w procesach, w gospodarskich biedach. Zajrzał nawet Gruby Maciek i Chudy Kuba.
— Co ty, chłopcze, w tych książkach wciąż szukasz, pieniądze darmo tracisz?
— Szukam, jak swój los poprawić!...
Maciek pokiwał w milczeniu głową, a Kuba rozśmiał się zgryźliwie:
— Nic z tego nie będzie! Chłop stworzon dla pana, a pan dla złodzieja!... Tak było od początku świata, tak i zostanie...
— Dlaczego? — oburzył się Tomek. — Wszystko się wszędzie ulepsza, naprzód posuwa, tylko u nas jak było za króla Ćwieka, tak ma zostać?!...