Strona:Wacław Sieroszewski - Dary wiatru północnego.djvu/150

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

z poza drzwi głowę ludzką, zupełnie mu się spać odechciało. Leżał jednak cichutko, nie ruszał się, czekał, co będzie dalej. Już na świtaniu drzwi skrzypnęły i wysunął się z poza nich szynkarz boso i tylko w bieliźnie, niosąc w rękach pudło, zupełnie podobne do tego, które Tomek przyniósł od wiatru północnego. Szynkarka stała u progu i świeciła mu dołem latarką. Tomek zamknął oczy.
— Co? Śpi?... Strzeż się, bo cię jeszcze ciupagą grzmotnie!...
— A bo ja to w ciemię bity?! Już wczoraj odstawiłem mu ciupagę w najdalszy kąt... Zresztą śpi, chrapie!... Tyli świat drogi, zmordował się drągal... Ledwie gadał wczoraj!... To nic!... Dziś powie nam zaklęcie, a my już sami wypróbujemy... Znowu pewnie jaka mądra sztuka, jakie nowe bogactwo!... Będzie dobrze, stara!... Nic się nie bój, tylko świeć dobrze, żebym się nie potknął!... — szeptał cichutko Grzela, posuwając się na palcach do ławy Tomka. Postawił swoje pudło obok pudła Tomka i już wyciągnął rękę po tamto, gdy zabrzmiał surowy głos chłopca:

Muchy i osy,
Chwytajcie swe kosy!