Strona:Wacław Sieroszewski - Dary wiatru północnego.djvu/139

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

krzyczeć zrozpaczony chłopak. — Przychodzę, doprawdy, po raz ostatni... Nic nie chcę, tylko mi wytłumacz, jak to się stało, że wszystko, coś mi dał, okazało się nicwartem!... Wytłumacz mi, dlaczego podarunki twoje przeciw mnie się obróciły... Dlaczego ludzie wyśmiewają się z moich trudów?... Przecież wszystkim im dobrze życzę!... Ze wszystkimi chciałem się podzielić twojemi darami!... Wietrze, wietrze, zmiłuj się!... Ty nawet powinieneś mi to powiedzieć, gdyż gorzej im teraz jest na świecie, niż wtedy, kiedyś mi porwał ostatnią garść mąki!... Wtedy byłem tylko biedny, teraz jestem samotny, przez wszystkich opuszczony, przez wszystkich wyśmiany!... Nawet własna matka uważa mnie za warjata, a ludzie żartują sobie ze mnie, albo uciekają przedemną!... Nikt mi nie wierzy, wszyscy podchodzą do mnie ostrożnie, przyglądają mi się uważnie, jak dzikiemu zwierzowi!... Wietrze, wietrze północny, nic nie chcę, ino wróć mi, co było dawniej, niech będę jak dawniej zwykłym, ubogim chłopakiem.
Wiatr północny nagle wstrzymał dech i zwrócił ku Tomkowi groźne oblicze.
— Tego uczynić nie mogę!... Nikt nie może