Strona:Wacław Sieroszewski - Dary wiatru północnego.djvu/100

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wi!... Nie darujcie!... Musi was dobrze podwójnie, potrójnie wynagrodzić za tyli świat drogi, takie trudy niewysłowione i wielką hańbę... Musi wam dać, co ma najlepszego... Nie zgadzajcie się na byle co!... — pouczał go tymczasem karczmarz, a karczmarka, schowawszy ręce pod fartuch, przytakiwała mężowi, kiwając głową:
— Moiściewy, moiściewy!... Tak skrzywdzić nieboraka.
Dał Grzela Tomkowi na drogę chleba, jajek na twardo, kiełbasy.
— Nie frasujcie się, nie frasujcie!... My to wszystko zapiszemy, to ta nie przepadnie!... Dorobicie się, zapłacicie, a nie, to i tak, Bóg zapłać za dobre słowo!... — uspokajał karczmarz zawstydzonego chłopaka.
Na rozedniu, nie budząc śpiących gospodarzy, wymknął się Tomek i podążył znajomą drogą przez bory.
Siwa rosa siedziała jeszcze na liściach, na pniach, na kamieniach przydrożnych. Ptaki ledwie niektóre cicho świergotały. Ciemne drzewa coraz wyraźniej wypływały wśród perłowego świtania. Zagrały wreszcie ich wysokie za-