Strona:Wacław Sieroszewski - Ciupasem na Syberję.djvu/59

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nalnych. — Jocz, przypasując pośpiesznie szablę, wyskoczył przed żołnierzy.
— „Stać! Nie wchodzić w bramę!... Panowie, na miłość Boga, co robicie!... Wracajcie zaraz do cel!... Muszę zameldować!... Mój Boże, mój Boże!“.
Cofnęliśmy się i przyszli zwolna do siebie.
Rozpytaliśmy się Fiodorowa, o co poszło. Okazało się, że nasi nieszczęśliwi towarzysze, którzy „szukali pociechy w zapomnieniu“, prowadzili na swoją rękę kontrabandę wódki przy widzeniach. Władze więzienne dotąd patrzyły na to przez szpary, lecz teraz wzmocniły nadzór. Fiodorow, który, nota bene, sam wódki nie pił, zgodził się przemycić butelkę, schował ją jednak tak niezręcznie, że wystającą z kieszeni szyjkę dostrzegli żołnierze i chcieli mu ją odebrać. Zrobiło nam się wstyd, gotowiśmy byli dać satysfakcję władzy więziennej, lecz partja urzędnicza, przeciwna liberalizmowi gubernatora, postanowiła zrobić z awantury użytek. Zjechały więc władze sądowe i policyjne. Pułkownik (nazwisko zapomniałem), dowódca okręgowej brygady etapowej, objął kierownictwo „uśmireniem“. Korytarze napełniono żołnierzami. Pozamykano nas w celach. Słyszeliśmy zbliżające się ku nam krzyki, głuche uderzenia, brzęk łańcuchów...
— „Nie damy się bić!... — postanowili katorżanie. Wyłamaliśmy z prycz deski i uzbroiliśmy