Strona:Wacław Sieroszewski - Ciupasem na Syberję.djvu/22

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kiem szturmowały do jej boków, zaglądając spienionemi czubami do okrągłych, jak rybie oczy, iluminatorów. Barka kołysała się miarowo, co niektórych przyprawiało o morską chorobę — nowy powód do śmiechu i żartów ze strony zdrowych. Przyzwyczajeni do więziennego „stukania“ i niecierpliwsi zakochani porozumiewali się za pomocą szybkich, telegraficznych uderzeń w ścianę z przedmiotami swych westchnień na górze, zamykanych na noc oddzielnie od nas w nadpokładowych kajutach. „Kniżniki“ czytali, spoglądając, od czasu do czasu wyniośle z poza kart książek na „lekkomyślących światowców“. Uparcie należałem do tych światowców, ku niezadowoleniu i nawet pewnemu zgorszeniu kochanego Stanisława Landego.
Ten okres podróży był stosunkowo najprzyjemniejszym. Obchodzono się z nami wciąż jeszcze przyzwoicie, nie robiąc różnicy między administracyjnymi i „katorżanami“. Wielu z tych ostatnich zdjęło kajdany i przebrało się w cywilne ubrania, władze udawały, że tego nie widzą, nie wymagały dla siebie żadnego szczególnego szacunku i nawet, kiedy wchodziły do wnętrza barki wieczorem, żeby robić „powierkę“, to jest policzyć więźniów, nie wymagały, żebyśmy wstawali z pościeli i stawali rzędem, jak tego żąda regulamin. Pożywienie mieliśmy wyborne, gdyż kupowali żywność nasi wybrani „Starostowie“,