Strona:Wacław Sieroszewski - Ciupasem na Syberję.djvu/15

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

liśmy, tłum przystawał, wyrażał nam współczucie, rzucał obwarzanki, bułki, owoce... Jakiś siwy pan przerwał łańcuch żołnierzy, przyskoczył do mnie i wcisnął mi w rękę rubla. Ale nie był to wyraz politycznych sympatyj, przeciwnie, miano nas za zwykłych „nieszczastnienkich“, kryminalistów. Czasami rozległo się westchnienie: „Turmy i torby żebraczej nie zarzekaj się“. Ale raz dwóch jakichś „mołojców“ wyskoczyło ze sklepu i grożąc pięściami, wołało:
„Sucze syny, buntowszcziki, polaki, my was!..“
Nareszcie dobrnęliśmy do dworca, gdzie osobnem wejściem wprowadzono nas na peron i umieszczono w przygotowanym zawczasu pociągu. Wszyscy byliśmy tak znużeni i sterani przeżytemi bolesnemi wrażeniami, że nawet śpiewać nam się nie chciało i nasz kapelmistrz, Tretjakow, świetny śpiewak (krewny krasnojarskiego gubernatora Pieszkowa) dużo się nabiegał i naprosił, zanim zorganizował jaki taki chór. Popłynęła tęskna pieśń „Na siewierie dikom stoit odinoko sosna i sniegom sypuczim kak rizoj odieta ona“. (Na dzikiej północy stoi samotnie sosna, lotnemi śniegami odziana, jak szatą...). Publiczność zaczęła się gromadzić i słuchać; w tej chwili jednak pociąg ruszył — wyprowadzono go daleko za miasto i pozostawiono w czystem polu.
— Tu możecie sobie śpiewać, ile wam się żyw-