Strona:Wacław Sieroszewski - Brzask.djvu/181

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

rybami... Dla ryby, dla zwierza potrzebne członki zdrowe i mocne... Gdybyśmy jeszcze w zgodzie żyli...
— I co ona chce... Co chce od nas ta piekielnica?...
Obróciła się pospiesznie, gdyż Grzegorz spojrzał nagle dziwnemi oczami na rzeczkę i wzroku już stamtąd nie odrywał. W krwawych blaskach zachodu stała Mergeń pośrodku wody na czółnie. Bieg rzeczki niósł ją w kierunku przegrody, a ona nurzając długie wiosło w wodzie jastrzębim wzrokiem przeglądała oba wybrzeża. Spostrzegła ich, krzyknęła, przysiadła i zawróciła czółenko na miejscu. Poczem pognała pierogę na jezioro. Jeszcze obejrzała się za siebie z daleka już i pogroziła im pięścią.
— A to dyablica! I czego jej trzeba? — odezwał się Grzegórz. — Ale teraz już napewno nie przyjdzie... Można się spać położyć! Czy ty pójdziesz do domu Anko... czy tu zostaniesz... Bo będzie pewnie w nocy zimno.
— Zostanę... powiedziała po namyśle Anka... — Jeżeli pozwolisz, zostanę...

Polów ryby nadspodziewanie okazał się obfity. Łapały się przeważnie ogromne, zielonawe szczupaki o czerwonych ogonach i skrzelach. Cały dzień mieli mieszkańcy robotę z czyszczeniem, płukaniem i przyrządzaniem ich do wę-