Strona:Wacław Sieroszewski - Bolszewicy.djvu/105

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
SONIA (tupiąc nogą)

Stać!!. Nie, Feliksie Kazimierzowiczu, ty nie wiesz, ty nawet domyślić się nie jesteś w stanie, co... przeklęta żydówica gotuje twemu bóstwu... Ale się później dowiesz!...

SCENA DWUDZIESTA PIERWSZA
Ciż, Razin, później Li.
(Razin, Sarnowskij, wchodzą przez drzwi na prawo)
SARNOWSKIJ

A, Sofija Abramowną!... Wy już tu?

SONIA (posępnie)

Tak, tu!

RAZIN (wesoło)

Nareszcie złapaliśmy was, towarzyszu... Latacie jak motyl!... Musimy załatwić na poczekaniu sprawę tej pani, gdyż już czeka na mnie na ganku cały tłum interesantów. Chodzi o to, że my, to jest: ja, towarzysz Sarnowskij, towarzysz Sypniewski, a więc większość komitetu, postanowiliśmy, że dla wszelkiej pewności i bezpieczeństwa przed ucieczką oraz inną ewentualnością należy odesłać dziś jeszcze panią Morską do sztabu pod strażą kapitana Sypniewskiego, a to mianowicie dlatego, że pani Morska...

SONIA
(przerywa mu ze złym uśmiechem)

Nie, towarzyszu komisarzu, towarzysz Sypniewski pani