Strona:Wacław Sieroszewski - Bokser.djvu/8

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Ojcze, wszak wróżby zmieniają się czasem! — wyrzekł po chwili.
— O, tak! Wróżby zmieniają się czasem, ale rzadziej zmieniają się moje postanowienia...
Nie mówili już do końca roboty. Gdy, zabrawszy imbryk i zarzuciwszy na plecy wierzchnie ubranie, schodzili z pagórka, słońce zaszło i nagły zmrok napływał od wschodu. Na ciemniejącej ziemi zapalały się mnogie światła. Z okolicznych pól kupki pracowników ciągnęły zwolna ku chatom. Z poblizkiego gaju wyszły dwie kobiety z gronem dzieci i poczęły grzbietem kamiennej balustrady okrążać nieduże pole ryżowe, przylepione, niby gniazdo jaskółcze, do stromego pagórka. Potężne słupy z nieciosanych głazów podpierały je z dołu. Woda kapała po omszonych kamieniach, które gęsto oplatały zwoje lian[1] i bluszczu. Dzieci, szczebiocząc, biegły tuż nad przepaścią, ale kobiety, dostrzegłszy mężczyzn w dole, cofnęły się w zarośla. A-bej mimo woli już w pobliżu domu jeszcze raz głowę w ich stronę obrócił. Ojciec udał, że nic nie widział. Na podwórku, otoczonem wysokiem obmurowaniem, zastali już dwunastoletniego I-bo, który tylko co przyprowadził bawołu ze spółkowego młyna.

— Zmęczyliście bydlę! — powiedział surowo Juań-Miń-tzy, dotykając ręką spotniałych boków zwierzęcia.

  1. Liany — wijące się rośliny, pnącze, przeważnie gatunek pnących się róż.