Strona:Wacław Sieroszewski - Bokser.djvu/23

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

a posiądą je i zaludnią biali barbarzyńcy. Tego pragną oni, ale to nie nastąpi. Synowie Nieba zjednoczą się i wyjdą wcześniej i, bez względu na to, czy umrą, czy zwyciężą, nie oddadzą swej pięknej Krainy Kwiatów[1] rudym dyabłom... Za dni kilka związek »Kochających Ojczyznę«[2] uderzy na cudzoziemców. Niech więc każdy, kto ma dwóch braci lub dwóch synów, odda jednego... Niech idą drogami, kierując się na południe, a poznają się po znaku »Pięści«... Idźcie do domu i pomyślcie w cichości, gdyż wielu z was... nie wróci!
Umilkł. Tłum w żałobnem milczeniu zaczął się rozchodzić.
Całą drogę Juan Miń-tze nie spojrzał na syna. Tylko przed samemi wrotami oczy ich skrzyżowały się na krótko, gdy A-bej spytał spokojnie:
— Ojcze, czy mam zaprowadzić bawołu do rzeki?... Zapomnieliśmy uczynić tego...
— O, tak! — zgodził się Juań, lecz natychmiast sobie zaprzeczył. — Nie, lepiej oblej go wodą z kubła!
Babka i matka z trwogą zajrzały w ich twarze, ale mężczyzni nic nie mówili, więc nie śmiały ich pytać.

Tylko Cheń-juj zaczęła dopytywać się prawdy u I-bo, lecz ten był w stanie powiedzieć jedynie, że posłaniec z Pekinu, uczony syn starego Czeń-Liń-Li wymyślał na zamorskich dya-

  1. Chiny.
  2. Bokserowie.