Strona:Wacław Sieroszewski - Beniowski II.djvu/94

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   86   —

— A ty się nie śpiesz, stój!... Nie puszczajcie go, wielmożny panie, gdyż wszystkich on nas, a szczególniej waszą miłość zgubić zamierza... Są tu tacy, co mu obiecali i wolność i pieniądze, jeśli dokaże, że zamierzyliście bunt, jak o tem szeroko po okolicach gadają.
— Ach, tak! W takim razie zostań, Iwaśkin, już musisz zostać... Inaczej pójdę natychmiast do naczelnika!...
— Widzisz, mówiłem!... — mruczał Puszkarew. — Ale to nie my. My co: prości ludzie... On zmówca!...
— Było tak... — zaczął Wołodimirow, opierając się szerokiemi plecami o zaworę drzwi. — Było tak...
Krótko i dosadnie opowiedział plan zdrady, opisany w liście Łoginowa.
W czasie opowiadania zwolna jeden po drugim napływali wygnańcy, wkrótce była ich pełna izba.
— Zawiniliśmy, ukarz nas albo pomiłuj... Twoja wola! Ale jeśli nas pomiłujesz, rabami twymi zostaniemy na wieki... — zakończył grubas, chyląc się pokornie do stóp Beniowskiego.
— Rabami twymi zostaniemy na wieki... — powtórzył Puszkarew, chyląc się również.
— Jeno że nie my jesteśmy przyczyną, a on — dodał Wołodimirow, kiwając głową na stojącego bez ruchu Iwaśkina.
— On zdrajca i podmówca!... — przytaknął Puszkarew.