Strona:Wacław Sieroszewski - Beniowski II.djvu/75

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   67   —

wić nam majstrów... Nie wątpię, że zebranie przychyli się do prośby pana...
— Jakież to mam zabrać pieniądze, he, he!... Rozgniewaliście się pewnie, Auguście Samuelowiczu, że śmiem wam ofiarować tak mało... Małe dostatki nasze nie pozwalają nam na większą kwotę: uważamy ją jednak za drobny ledwie zadatek i nawet zaraz obecnie gotowiśmy powiększyć ją jeszcze o sto rubli, mając wasze słowo!...
Zżymał się Beniowski, miał ochotę wyrzucić kupca za drzwi, musiał jednak nietylko wysłuchać do końca jego rozwlekłych wywodów, lecz i przyjąć zgodnie z obyczajem obrzydliwy datek.
Natychmiast po wyjściu Krasilnikowa udał się Beniowski do Chruszczowa, wyłożył mu treść otrzymanego listu i kazał na piątą zebrać spiskowców do szkoły. Sam musiał śpieszyć do komendanta, który go wzywał w „ważnej, wiadomej sprawie“.
Powitał go kozak jak zawsze utyskiwaniem, że mu zbyt mało udziela czasu i wręczył następnie ogromną plikę papierów, mówiąc wyniośle:
— Znajdziesz tu, przyjacielu mój, szczegółowo wyłożone moje poglądy na wyspy Aleuckie... Dodasz do tego to, cośmy mówili o Kalifornji, i otrzymamy piękny memorjał, który na wiosnę podam osobiście Imperatorowej... Zajrzyj, a zobaczysz, jak niewiele będziesz miał pracy... Wszystkim nam to podanie dobrze się tu przysłuży...