Strona:Wacław Sieroszewski - Beniowski II.djvu/246

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   238   —

powiedzi, wezwiemy i jego... Lecz tak odrazu, bez śledztwa — na to i prawo nie pozwala!... — sprzeciwił się Niłow.
— Należałoby wciągnąć w to jeszcze jaką niewiastę, bo z nią ciekawsza byłaby igraszka!... Czy nie sprowadzić czasem Kuźmianki, aby ją przez kata rozdziać i na wolnym ogniu, gdzie należy, przypiekać!? — żartował Beniowski.
— Ha, ha!... — śmiał się Niłow. — Powiadają, Sergjuszu Mikołajewiczu, żeś znowu swoją Agafję przetrzepał!...
Zżymał się sekretarz i brzuch gniewnie co chwila poprawiał.
— Milcz, obieżyświacie!... — syknął wreszcie na Beniowskiego. — Jeszcześ nie wolny, jeszcześ „rab“, a i z wolnego za podobne twoim sztuczki skórę zdjąć należy!...
— No, no!... Dosyć!... Zapominasz z kim mówisz!... — wstrzymywał go naczelnik. — Zresztą zaraz to się okaże, z kogo ściągać skórę będziemy!...
Przyprowadzono Boskarewa i Ziablikowa. Zaczęło się badanie, podczas którego Beniowski zabawiał się rozmową z niewiastami w jadalni.
Pytani zosobna i pokolei zgodnie zeznali, że w ścisłej żyjąc przyjaźni ze Stiepanowym i słysząc go często utyskującego na Beniowskiego, znienawidzili tego i nawet szukali jego zguby, gotowi byli mu śmierć zadać, jednakowoż o żadnym spisku nie słyszeli.
— Wprawdzie Izmaiłow na kilka dni przed