Strona:Wacław Sieroszewski - Beniowski II.djvu/24

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   16   —

to wspomniałem, do szkoły naszej i wielu z was widuje ją codziennie... Co zaś do jej uczuć i małżeńskich względem mnie zamiarów, to myślę, że te całe plany rzekomo są jeno szlachetnym wybiegiem w celu ułagodzenia gniewu srogiego ojca... Gniewem zaś słusznym zapłonął on po przeczytaniu następującej kartki:

Twe oczy, skąd Kupido na wsze ziemskie kraje,
Nastazjo Iwanowno, harde prawa daje,
Nie oczy, lecz pochodnie dwie nielitościwe,
Które palą na popiół serca nieszczęśliwe...
Twe wdzięki, jak straszliwe Ateny pawęże,
Rażą śmiertelnym blaskiem osłupiałe męże...

Otóż kartkę tę przypisano mnie i za nią wtrącon zostałem do więzienia... Jeżelim zamilczał imię autora, to nie dlatego jednak, że pragnąłem uchodzić za twórcę owych pięknych wierszy, żywcem zresztą tłumaczonych z francuskiego znanego poety, lecz jedynie z obawy, aby istotny ich właściciel przez właściwą mu lekkomyślność nie naprowadził wypadkiem władzy na ślad naszego spisku... Czy nie było tak, jak opowiadam?... Powiedz, panie Chruszczów?... I czy to ja powiedziałem nazwisko Stiepanowa naczelnikowi okręgu?... Czy ja?...
— Więc je wiedzą!?... — krzyknął z przerażeniem Stiepanow.
Obecni roześmieli się głośno.
— Uspokój się, Hipolicie Piotrowiczu, już sprawa załatwiona... Nie grozi ci nic narazie, ale trzymaj się czas jakiś... zdaleka... od panny!...