Strona:Wacław Sieroszewski - Beniowski II.djvu/225

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   217   —

musimy przewlekać za wszelką cenę. Od Sybajewa ani słuchu, ani duchu!... Aresztowali ich, czy inna stała się im przygoda!? W każdym razie nie możemy ich tak na los szczęścia porzucić, musimy się o nich zatroszczyć... Piętnastu ludzi sukursu to również znaczy dla nas niemało! Następnie — aura!... Dziś jeszcze mówił mi Czurin, że wcześniej jak za miesiąc marzyć o nawigacji niepodobna. Góry lodowe w zatoce mają być niezwykle w tym roku liczne i potężne.
— A co powiedział sekretarz?
— Chytry lis. Przypuszczam, że niewiele wie na pewno, ale domyśla się wszystkiego. Będzie nam szył buty u naczelnika, ale powojujemy z nim jeszcze. Czy beczki z solonemi rybami i wódką odstawiono już do Czekawki?
— Pisał Salmonow przez umyślnego, że załadował je już na statek!...
— To dobrze!... Pośpieszajcie z odesłaniem reszty, a spiskowcom, zabroń stanowczo wydalać się z domów... bez; pozwolenia dowódców!
— A cóż zrobimy ze zdrajcami...
— Ha, trzeba będzie ich jakoś... pozyskać!...
— Co?... Jeszcze pozyskiwać!? Nasi chłopcy proponowali, że urządzą z nimi zwadę i usieką ich...
— Mamy i tak ludzi mało, spróbujemy inaczej...
Tak gawędząc, doszli do wioski, gdzie obecność mnogich wygnańców, rozmawiających kupkami na ulicach, zdradzała powszechne