Strona:Wacław Sieroszewski - 12 lat w kraju Jakutów.djvu/245

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
240
RÓD JAKUCKI.

nie biorą od nikogo. Gdym opowiadał tubylcom, że w ojczyźnie mojej są duże, ludne i bogate miasta, gdzie zdarza się, iż ludzie głód cierpią i nawet umierają z głodu, nie wierzyli mi i zrozumieć nie mogli. „Czy wszyscy umierają? pytali ze współczuciem“, a gdym zaprzeczył, zaczęli się śmiać. „Co za głupcy! dlaczego umierali, kiedy mogli iść zjeść do sąsiadów!.“ (Kolym.uł., Andyłach. 1882 r.).
Jadło, przysmaki, wódka, tytoń, cukier, wszystko co może być spożyte natychmiast, uważane jest do pewnego stopnia za ogólną własność i rozdawane obecnym w bardzo nieraz drobnych cząstkach. Gdy ktoś nie dostanie, upomina się i zawsze znajdzie poczciwca, który się z nim swoją cząstką podzieli. Wystarcza wyjąć kapciuch z tytoniem lub zapalić fajeczkę, aby natychmiast wyciągnęły się dłonie z prośbą, „bieris“, (podzielić się, daj).
Pamiętam, iż raz w jednej z dalszych wycieczek po kraju jakuckim, gdy pozbawieni żywności trafiliśmy na składy ryby, zostawionej w tajdze, przewodnik jakut bez wahania drzwi składu wyłamał i jedzenie zabrał, nie tknąwszy futer, które tam wisiały. Gdy następnie spotkaliśmy właściciela zapasów, ten nie powiedział ani słowa, nagany uważając nasz postępek za zupełnie naturalny i nawet nie chciał wziąść pieniędzy za zabraną żywność, które mu ofiarowywałem. Przewodnik jakut mówił mi, że „płacić nie trzeba — grzech (ai)!“ W sądach rodowych spożycie cudzej żywności nie jest uważane za przestępstwo. „Nie wolno tylko sprzedać ani zabrać z sobą“. Sianem ze stogu wolno przejezdnemu nakarmić konia, byle z sobą siana nie brał!“ mówili mi jakuci. Odpowiedź: „zjadłem, bo byłem głodny“ służy za zupełnie dostateczną wymówkę. Mieszkania swego jakut również nie uważa za swą wyłączną, nienaruszalną własność. Każdy ma prawo tam wejść o każdej porze, siedzieć, grzać się u ognia, nawet spać. Przyjezdny w nocy czy we dnie, bez pytania rozkłada swoje manatki, spożywa pokarm, wypoczywa. Nawet niemiłego sobie człowieka, gospodarz nie ośmiela się wyprosić za drzwi, a wyrażenie „idź precz“, wymawianej niekiedy po rusku „pszoł“. uchodzi za najdotkliwszą obelgę. Na północy wcale nie wiedzą co to jest płaca za mieszkanie. Na południu żądają jej, lecz tylko w razie gdy lokator nie ma wołu i nie może sam brać udziału w zwózce paliwa i lodu na wodę. Rodzina „za kąt“ płaci rocznie od 1 rubla do 2 rubli; współmieszkaniec po jakucku zwie się „bükak“, a starożytną nazwę mieszkania, „bükak uot“ należy tłomaczyć: ognisko mieszkańców (uot — ognisko). Ród dotychczas poczuwa się do obowiązku opieki nad słabymi, kalekami, sierotami do pomocy nawiedzonym przez nieszczęście, głód, mór. Nazywają ich zwykle „stołownikami“, gdyż pomoc polega na), kolejnem karmieniu ich przez bogatszych. Nie jest to jałmużna. „Stołowników (itimni) i nędzarzy (kumułan) trzeba wspomagać oni warci litości... Każdy może stać się takim. Potomstwo bogaczów często schodzą na nędzarzy i przeciwnie nędzarze stają się z czasem bogaczami i pomagają innym“ (Nam. uł., 1890 r.). „Stołownicy co innego, a żebracy (man-