Strona:Wacław Sieroszewski - Łańcuchy.djvu/284

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Strzeż się zacofańcze!... Reakcja zawsze szkodzi!... Zobaczysz, że dostaniesz kataru! — żartowała Marusia.
— Tak kataru, słusznie mówisz, ale najprędzej kataru żołądka!... Codzień kluski i to ze stęchłej mąki!
— Mówią, że wkrótce i tego zabraknie!... — wmieszał się Kotow.
— Oho! Wtedy powiesimy za żebro Dobronrawowa!
— Od tego zapasów nie przybędzie!..
— Co się martwić zawczasu!... Lepiej zaśpiewajmy chór rybaków z „Mogiły Askolda“... Tu podobno ma być dużo ryb!... — radził Orłow. — Hej, Wujciu, przestań na chwilę udawać zmartwioną Martę i zadyryguj nam:

„Oj ty, Dnieprze nasz, szeroki!“

Wujcio zbliżył się ku nim, rozczesując palcami piękną brodę i kiwnął przytakująco głową:
— Stęskniłem się do was, łobuzy moje!... Skrzyknijcie śpiewaków!...
— Hej, Łyzoń, Ostapenko, Bondarenko i inne hajdamaki!... Będziemy ryby wabić!...

Oj, ty, Dnieprze nasz szeroki,
Na błękitnych twoich toniach
Dnieprze wielki i głęboki
My spędzamy życie całe...

wywodził cudnie tenor Leskowa, a chór rybaków odpowiadał mu: