Strona:Wacław Gąsiorowski - Zginęła głupota!.pdf/55

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rzenie popełniłem? O, panie prezesie, gdybym był w pierwszym lepszym sklepiku pieprz ważył, jeszcze bez wyjaśnienia przyczyn nie pozbawionoby mnie kawałka chleba. Zresztą świat nie torba! mógłbym i gdzie indziej kawałka chleba poszukać, lecz teraz cięży nade mną niezrozumiała dla mnie przyczyna, a wszak każdy nowy chlebodawca będzie mnie wypytywał...
— Nie tak gorąco, panie Łamkowski! Nie tak gorąco! — cedził przez zęby Światowidzki, otaczając się kłębami dymu. — Należy się nauczyć szanować pryncypałów nie tylko w oczy. Pozwoliłeś pan sobie na jakieś, śmieszne zresztą pogróżki... nie dalej jak dziś rano... razem z Błażejewiczem.
— Panie prezesie, to nieprawda! Oszczerstwo! Przeciwnie, to Błażejewicz, którego z tej strony pan prezes zna, poważył się... podczas gdy ja wszelkiemi siłami...
— Już dobrze, dobrze! Panie Łamkowski, niech pan wie, że na ten raz to panu jeszcze ujdzie płazem... wracaj pan do swoich zajęć... Powtarzam, że ostatni raz. Chcę wierzyć, że było tak, jak pan mówisz...
— Dziękuję! — bąknął pod nosem Łamkowski, a na jego twarzy nie znać było radości;