Strona:Wacław Gąsiorowski - Zginęła głupota!.pdf/51

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mniejsza oto, zrobić niejedno będzie można, byleby szambelana pozyskać przez nią...
Wśród niebywałej ciszy zeszedł obiad w domu Światowidzkiego. Pan domu był chmurny, gniewny i milczał uporczywie. Tola jadła mało, a wzrok jej bezmyślnie błądził po wspaniale rzeźbionym dębowym suficie jadalni; miss Ketty wreszcie zapomniała nagle o City i Westminsterze, w których zazwyczaj znajdowała niewyczerpany materyał do dysputy, rozmowy czy opowiadania.
Gdy po obiedzie Hilary zamieniał z córką zwykłe podziękowanie, Tola najniespodziewaniej poprosiła o chwileczkę poufnej rozmowy. Światowidzki spojrzał na zegarek — był wielki czas do Molskiej, ale nie mogąc się oprzeć proszącym oczom Toli, zasiadł wraz z nią w jej zacisznym buduarku.
— Cóż mi masz do powiedzenia?
— Papo — rozpoczęta Tola nieśmiało, — mam wielką, bardzo wielką prośbę... ale ty mi nie odmówisz?!...
— Wiesz dobrze, żem dla ciebie gotów wszystko uczynić — odparł Hilary, hamując ogarniające go zniecierpliwienie.
— O tak! Ty mi nie odmówisz. Prawda? No, powiedz, proszę cię!