Strona:Wacław Gąsiorowski - Zginęła głupota!.pdf/42

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nieznajoma roześmiała się serdecznie.
— A widzi pan, że mnie pan nie poznał! Ale nic to dziwnego! Wyrzekłam się wszak wszystkich moich kosmetyków... i sztucznych efektów... stąd zmiana.
— Na awantaż... na awantaż, księżno pani — cedził, kłaniając się Hilary i klnąc w duchu własną nieuwagę.
— Nie wątpię, bo... sama skonstatowałam to w lustrze!..
— Tak! niemasz, jak prostota! — bąkał Światowidzki, chcąc wybrnąć w jakikolwiek sposób z przykrej sytuacyi. — Książę pan zapewne... w klubie?
— Nie, panie, wyjechał za interesami. Zwłaszcza teraz.
— O tak! Rozumiem! — szepnął z udanem westchnieniem pan Hilary. — Czasy ciężkie są, bardzo. Nawet dla nas, o których mówią, że pieniądze płyną nam drzwiami i oknami...
— Tego nie powiem. Ani głód, ani wojna, ani zaraza, ani powódź, ani żadna inna klęska nie nawiedziła naszego kraju. Powodu do utyskiwań niema.
— Zapewne, lecz przewroty ekonomiczne, zmiana stosunków... niekiedy sprawia, że najpoważniejsze fortuny są zagrożone!...