Strona:Wacław Gąsiorowski - Zginęła głupota!.pdf/259

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

na co? Dla pomieszczenia Muzeum głupoty narodowej!
Stanisław wysunął się na przód dla zakupienia biletów, Hilary przystanął zamyślony, apatyczny, obok córki, i czekał na powrót zięcia. Wtem ktoś z przechodzących skłonił mu się i wyciągnął doń rękę. Był to Wiktor Ciepełko, uśmiechnięty, rozpromieniony.
— Witam złotego pana! Kopę lat! Ach, jak to pięknie, jak ślicznie z pańskiej strony... prawdziwie po obywatelsku... Dziś jeszcze złożę raport! Moje uszanowanie złotej pani Łamkowskiej!
Światowidzki podał obojętnie rękę Ciepełce, który trzepał dalej po swojemu:
— Zacnie, bardzo zacnie! Złoty pan dawno powrócił? Co to będzie za radość... złoty panie... o panu jednym zwątpiliśmy... zupełnie zwątpiliśmy... aż tu pan zjawia się nagle! Meteor, złoty panie, najświetniejszy meteor nie sprawiłby takiego wrażenia. Słowo daję! Lecz myśmy o złotym panu pamiętali... a jakże... ma pan swój wyłącznie oddział, poświęcony jego pamięci.
Hilary, oszołomiony z początku potokiem słów Ciepełki, odzyskał panowanie nad sobą.
— I cóż pan porabia?