Strona:Wacław Gąsiorowski - Zginęła głupota!.pdf/256

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Bo też najstarsi ludzie jednomyślnie oświadczali, że jak żyją, nie pamiętają takiego dziwowiska. I pewnie. Toć, na przykład, sama możność zobaczenia z blizka rachunków i ksiąg takiej «Zjednoczonej filantropii» mogłaby stanowić dostateczną przynętę dla tłumów, a cóż dopiero, gdy każdy zwykły śmiertelnik mógł oglądać jeszcze takie osobliwości, jak plan miasta Żółtodziobkowa, wykonany przez znanego Szwindelweisa, tytuł hrabiowski rodziny Prosiackich, lub kopie zapisów filantropijnych, czynionych niegdyś przez Szwarcwanda i Figelberga, w zestawieniu z dokumentami o prowadzonej przez tychże lichwie.
Zagotowało się w całem mieście z uciechy wielkiej, a wieść o wspaniałościach Muzeum dosięgła niezadługo i mieszkanka Łamkowskich.
Stanisław i Tola skorzystali z pierwszej okazyi i zwiedzili Muzeum. Hilarego na razie namówić nie można było. Opierał się myśli o peregrynacyi za rogatki i nie zważał na pełne zapału zachwyty córki i zięcia. Jemu co z tego? Jakieś tam błazeństwo nic warte i koniec.
Łamkowski jednak nie ustępował, lekarz bowiem orzekł, że takie właśnie Muzeum, ułożone i zorganizowane z bezprzykładną prawdą i logiką realnych dowodów, mogłoby raz na zawsze