Strona:Wacław Gąsiorowski - Zginęła głupota!.pdf/248

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

żna było urządzić żadnego obrotu pieniężnego, najniewinniejszej gry giełdowej. Chciałem na przykład zagrać sobie na zniżkę. Przepłacony agent przysłał mi najbardziej alarmujące telegramy o ruchach wojsk serbskich, o zaborczych zamiarach Austryi... wszystko jednak na nic. Paniki na giełdzie nie było! Akcyonaryusze, miast wyzbyć się akcyi natychmiast, czekali. Wie pan, na co czekali? Na urzędowe potwierdzenie wiadomości. I co było robić? I znów straciłem i znów powędrowałem dalej. Byłem w Filipopolu, Konstantynopolu, Cetynii, Atenach, Damaszku, słowem wszędzie, gdzie dawniej można było coś zarobić... i zawsze z tym samym skutkiem. Wreszcie odbiegła mnie dawniejsza ochota do pracy, i zapał i wytrwałość. Z rublem w kieszeni przyjechałem dziś rano i po długich wypytywaniach... dawnym znajomym nie chciałem leźć w oczy... wskazano mi w biurze budowy mostów na Wiśle pański adres! I oto jestem.
Łamkowski rzekł po namyśle poważnie:
— Istotnie, panie Światowidzki, pańska odyseja jest tragiczną, lecz nie ze względu na niefortunny rezultat, ale z uwagi na utopijność zamierzonego celu. Jakto? więc pan doprawdy łudził się, że bez narażenia się na więzienie, bez