Strona:Wacław Gąsiorowski - Zginęła głupota!.pdf/219

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

miliona to to samo, co zegarek lub portmonetka z miedziakami. I... mówią mi ciągle, brzęczą, że głupota zginęła. Znakomite, pyszne! Ci ludzie dotąd jeszcze nie rozumieją, że w cieniu miliona ginie wszystko... jest tylko uwielbienie, zachwyt i czołobitność. Kto sięga po jedności, tysiące, może być złodziejem; ale kto zdoła posiąść bodaj cudzy milion, zawsze jest i będzie wielkim. Ja się ratować muszę, każdy środek dla mnie jest dobry. A że tam ktoś stracić może, to nie pierwszy i nie ostatni raz.
I naraz Światowidzki odżył, uczuł się sobą, tym dawnym, silnym, energicznym działaczem. Wespół z Wieszkowskim po całych dniach liczył, dodawał, odejmował i kreślił plany.
Bieżące wypłaty załatano podniesionymi z Banku pieniędzmi, vadium było przygotowane.
Do licytacyi stanęło kilkanaście firm. Przetarg był nader ożywiony, choć licytanci względnie bardzo mało ustępowali od kosztorysu. Wieszkowski górował nad wszystkimi i zapalał się, w końcu, gdy rozgorączkowany wykrzyknął «dwadzieścia procent od kosztorysu!» — konkurenci umilkli. Radni magistratu obwieścili zgromadzonym, że firma «H. G. Światowidzki» złożyła najkorzystniejszą ofertę, więc przy robotach się utrzymała.