Strona:Wacław Gąsiorowski - Zginęła głupota!.pdf/218

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Co płacimy depozytorom?
— Tylko kupon, z potrąceniem półtora za przechowanie...
Światowidzki znów umilkł, a po chwili rzeki niepewnym tonem:
— Panie Stanisławie, ja wiem, pan jest mi bardzo życzliwy... ja panu ufam... Wieszkowski ma swoje kombinacye, więc jeżeli pan mnie i... Toli dobrze życzy, niech pan mu nie przeszkadza...
— Ależ, panie prezesie — upierał się energicznie Łamkowski, — on może pana wprowadzić w błoto!
— Kiedy... ja pana proszę... ja pana bardzo proszę! Niech pan zapomni o tem, co się stało... Mój panie Stanisławie! Może pan zajrzy trochę do mojej córki? Ona się pewno nudzi.
Łamkowski zagryzł wargi, spojrzał pogardliwie na Hilarego i wyszedł z gabinetu. Światowidzki zatarł ręce z ukontentowaniem.
— Miałem racyę. Co głowa, to głowa. Depozytom nic złego się nie stanie, a kapitał obrotowy jest. Ojej! Ile razy dawniej tak samo się robiło! Pewno z tym narwańcem nie dalekobym zajechał. Złodziejstwo! Tam, gdzie idzie o krocie, o miliony, tam już złodziejstwa niema. Jaki to jednak głupi człowiek! Zdaje mu się, że pół