Strona:Wacław Gąsiorowski - Zginęła głupota!.pdf/207

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

możliwie szybko, bo każda godzina jest drogą. A zatem, jak pan decyduje?
— Czy i pałac pan wliczył?...
— Oczywiście, stanowi on niemal główną pozycyę aktywów. Położony w środku miasta...
— A... i meble? — pytał niepewnym głosem bankier.
— Oceniłem na dziesięć tysięcy.
— Więc wszystko... wszystko pójdzie na marne!... Taki majątek... taki ogromny majątek! — jęczał Hilary.
— Panie Światowidzki — upominał z przekonaniem Łamkowski, — niech się pan nie poddaje. Fortuna kołem się toczy. Przecież żyć będzie pan mógł bez troski o jutro. Jeszcze to nie nieszczęście... mogłoby być gorzej!... Nie można dłużej samego siebie oszukiwać jakiemiś nieusprawiedliwionemi nadziejami. Trzeba coś postanowić zaraz! A zdaje mi się, że wyboru niema. Więc?...
— Likwidować! — jęknął bankier — niech pan... jutro... zaczyna...
Łamkowski próbował pocieszyć bankiera, lecz ten pozostał głuchym na wszelkie argumenty. Myśl jutra go przerażała, nie mógł się z nią oswoić. Jutro gwiazda jego świecić przestanie!...