Strona:Wacław Gąsiorowski - Zginęła głupota!.pdf/198

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

do prowadzenia budowy dworca centralnego. Przytem Kellischowa otwarcie mówi o bankructwie naszej firmy...
— Łotry! — syknął przez zęby Światowidzki. — Mogłem się był tego po nich spodziewać.
— Ojcze — pytała zatrwożona Tola, — więc to prawda? Czyż bankructwo?...
— Ha... co tu ukrywać! Czasy są takie, że wszystko jest możliwe...
— To niepodobieństwo! Powinieneś ich oddalić, poszukać ludzi odpowiednich, zasługujących na zaufanie...
— Ludzi? Skądże ich wezmę? Nowych służalców, płaszczących się dla miłego grosza, znajdę, ale nie takich, którym mógłbym wierzyć i którzyby mnie nie odstąpili w ciężkiej chwili.
— Wybacz, papo, jest to własna twoja wina. Mogłeś ich mieć i możesz...
— Nie rozumiem, o kim mówisz...
— Przecież o Łamkowskim. Napisz do niego, wezwij, a jestem pewną i przekonaną, że stawi się natychmiast... zwłaszcza, gdy mu otwarcie powiesz, że potrzebujesz jego pomocy. Wysłuchaj mnie, papo — mówiła, zapalając się, Tola; — to prawy człowiek i szlachetny. Tyle lat uczciwie pracował. Interesa twoje zna na wskróś, stałby się więc prawą ręką twoją. Jemu mógłbyś zaufać,