Strona:Wacław Gąsiorowski - Zginęła głupota!.pdf/190

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Na drugi dzień rano Światowidzki wziął szkatułkę i pojechał do Banku Wekslowego. Prezes banku, stary Bergtochter, przyjął go natychmiast. Hilary w nader ostrożny sposób powiedział mu, z czem przyszedł, nadmieniając, że kosztowności właściwie nie są jego własnością... tylko proszono go o zastawienie.
Bergtochter wydął niedbale usta i zaczął konfidencyonalnie:
— Panie prezesie! Po co te omówienia? Gdyby to była i pańska własność, nie dziwiłbym się wcale. Teraz są takie czasy...
— Ależ... słowo daję, to nie moje! — usprawiedliwiał się Hilary, obawiając się, aby zastawienie klejnotów nie wywołało podejrzewania go o zachwianie się w interesach.
— Niech i tak będzie — potwierdził obojętnie Bergtochter i zadzwonił na dyrektora Banku, Ezechiela. — Zaraz się to oceni.
Ezechiel wziął kosztowności i poszedł z niemi do taksatora. Bergtochter bawił tymczasem Hilarego rozmową.
— Co słychać dobrego, panie Światowidzki? Cóż? Nie macie wiadomości o Szwarcwandzie Figelbergu?
Hilary machnął ręką. Bergtochter prawił dalej: