Strona:Wacław Gąsiorowski - Zginęła głupota!.pdf/189

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

towidzki musiał hamować znaczącemi spojrzeniami jego pełne uniesienia wykrzykniki — słusznie się obawiając, aby się Molska nie cofnęła.
Po ukończeniu zaimprowizowanej na poczekaniu ekspertyzy, Hilary schował szkatułkę do kasy, a sam, poprosiwszy Lenę o chwilę cierpliwości, zeszedł na dół do kantoru po gotówkę.
Ciężkie to było zadanie. W kasie były pustki — ledwie parę tysięcy rubli kołatało się w olbrzymiej żelaznej szafie. Trzeba było uruchomić cały zastęp kantorowiczów i nawet głównego prokurenta, Kellischa, wysłać na miasto, aby za pomocą weksli zebrać potrzebną sumę.
Molska ledwie po dwugodzinnem oczekiwaniu odebrała umówioną kwotę. Światowidzki wręczając jej pieniądze, napomknął, że jeśliby miała kłopot z lokacyą kapitałów, gotów jest przyjąć je na ośm od sta.
Lena parsknęła śmiechem.
— Prezesie, kpisz sobie chyba ze mnie! Ośm od sta! Chcesz widocznie, żebym się od razu pożegnała z pieniędzmi. Dziękuję za łaskę!
Hilary uczuł się niemile dotkniętym uwagą Molskiej, niemniej jednak był szczerze zadowolonym z dokonanego kupna. W tych ciężkich czasach kilkadziesiąt tysięcy mogło być jego zbawieniem.