Strona:Wacław Gąsiorowski - Zginęła głupota!.pdf/183

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

złotym piedestale stojąc, wynosił się ponad ten szary tłum, rozkazywał mu i wstrząsał nim. Z niego wyszedł i znów doń miałby powrócić?... Nie, nigdy, bodaj wszystkich środków użyć, wszystkich sposobów, byleby utrzymać się na stanowisku. Stanowisku! Niestety, były to resztki aureoli, jaka go niegdyś otaczała... Skompromitowanego sponiewierano i jeszcze chcą mu wytrącić z rąk ostatnią broń — złoto! I co robić? Kredyt jego był mocno zachwiany... jeden krok fałszywy, jedno uchybienie terminu — i czeka go... ruina!
Przecież robił co mógł. Ograniczył się w wydatkach, zmniejszył służbę, personel biurowy; od dwóch miesięcy nie pozwolił sobie na żaden większy wydatek... Nic nie pomogło. Strata za stratą, klęska za klęską. On, Światowidzki, w ciągu tego czasu zarobił raz... na tych wehikułach, kupionych od Tomkowicza! Śmiechu warte!...
Potok nadpływających myśli przerwał Hilaremu lokaj, który mu podał na tacy bilet wizytowy Leny Molskiej.
— Ona tutaj! — skrzywił się niechętnie Światowidzki i już miał rzucić niedbale służącemu, że nie przyjmuje, gdy tknięty po prostu chęcią