Strona:Wacław Gąsiorowski - Zginęła głupota!.pdf/179

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Co ja myślę? — wybuchnął Światowidzki. — Że ten ich szwindel wpakował mnie w głupie interesa...
Królik cukrowy kiwnął przecząco głową.
— Nie, panie — odrzekł — ja się nie o to pytałem. Ja chciałem powiedzieć, że oni mieli zawsze spryt do handlu. Bardzo duży spryt! Wiesz pan, to było ślicznie pomyślane.
— Przyznam się — odparł ironicznie Światowidzki, — że nie zdobyłbym się na apoteozowanie złodziejstwa, które zwłaszcza skrupiło się na mojej skórze.
— Panie Hilary, to jest głupstwo. A ja zarobiłem? Może mi ta strata pomoże? To wcale się nie nazywa szczęście. Tfy!... Ale oni mają rozum... piękny rozum... Czego pan, panie Hilary, ruszasz ramionami? Czy to była zła dla nich kombinacya? Ja sam jestem wściekły, lecz sprawiedliwy... Panu się zdaje, że tylko pan masz kłopoty?... a czy pan wiesz, co mi zrobili w Towarzystwie węglowem?
— Cóż takiego? — zainteresował się Światowidzki.
— Dwadzieścia pięć lat używałem sobie jak szara gęś. Jak powiedziałem słowo, to było święte. Ja pisałem bilanse, ja robiłem sprawozdania, ja wyznaczałem dywidendę i zbierałem