Strona:Wacław Gąsiorowski - Zginęła głupota!.pdf/170

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Panie Figelberg! Pan sobie kpiny robisz! Jakto!.. więc potoś pan do mnie przyszedł, ażeby mi powiedzieć, iż mnie zarywasz na trzy kroć!...
— Nie, broń Boże! Chciałem tylko powiedzieć panu otwarcie, że jestem bankrutem i że... od bankructwa możesz pan mnie tylko uchronić!
— Ja? — wykrzyknął z gniewem Hilary. — Ja miałbym panu podać rękę? Ja, którego na tak wielkie narażasz pan straty? Nigdy! Czy pan słyszy?
Figelberg nie zdawał się wcale być zbitym z tropu wybuchem Światowidzkiego.
— Panie prezesie!...
— Dajmy spokój tytułom!
— Jak się panu podoba. Otóż... panie Hilary! Tu bynajmniej nie idzie o podanie ręki firmie «Figelberg i Szwarcwand,» ale o uchronienie od strat firmy «H. G. Światowidzki...» Akcye nas zjadły ze szczętem i przypuszczam, że nawet najradykalniejsza pomoc pańska nie ocaliłaby sytuacyi. Jednak pan możesz odwlec katastrofę... i tem samem zapewnić sobie odbiór sumy należnej, a nam dać sposobność do zabezpieczenia przyszłości.