Strona:Wacław Gąsiorowski - Zginęła głupota!.pdf/144

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Jak długo trwał paroksyzm gniewu pana Hilarego, nie wiadomo, to pewna, że na drugi dzień zjawił się w swej sali audyencyonalnej bledszy niż zwykle, ale zimny i na pozór panujący nad sobą.
W sali czekał już na prezesa daleki jego krewny i finansista na mniejszą skalę, Dyonizy vel Dawid Wattman.
Światowidzki miał bardzo liczną rodzinę, która stanowiła jego sztab i świtę, zawdzięczając po większej części swój byt i egzystencyę łaskom Hilarego. Wprawdzie prezes nie dlatego świadczył dobrze swym krewniakom, żeby miłością ku nim pałał, lub chciał odpowiedzieć obowiązkom bogatego krewniaka. Nie, on po prostu chciał wytworzyć oddaną mu partyę, wierną klikę. Wyciągał więc po kolei z błota i nędzy najdalszych krewnych, rzucając im kości do ogryzienia...
Rodzina Wattmanów ze swoim głównym przedstawicielem Dawidem trzymała w otoczeniu Hilarego pierwsze skrzypce. Liczni jej przedstawiciele byli po większej części drobnymi przedsiębiorcami kolejowymi, przemysłowcami, kupcami. Krzewili śród współwyznawców mojżeszowych kult dla Światowidzkiego, dorabiali się powoli majątków, sami uważając swego do-