Strona:Wacław Gąsiorowski - Zginęła głupota!.pdf/134

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Coby nastąpiło z chwilą, gdy ci będę niepotrzebny...
— Panie Łamkowski! Panie Łamkowski! — szeptał Hilary. — Poszedł! Poszedł sobie!? Może i lepiej!...
Światowidzki zebrał rozłożone na biureczku papiery i ciężkim krokiem powlókł się do swego gabinetu. Czuł się złamanym, przybitym. Jedyna córka, wychuchana, pieszczona, otaczana taką opieką... Od lat tylu pracował nad jej rozwojem umysłowym, wpajał w nią zasady wyznawane przez samego siebie, a dziś ona... wypowiada mu prawie posłuszeństwo! Idzie za takim Łamkowskim! Nie!... On... Światowidzki... nigdy do tego nie dopuści, ani na to nie zezwoli. Przebiegły, chytry niegodziwiec, pragnął rozkołysać fantazyę niewinnego dziewczęcia, usidłać ją w rozbudzone uczucia... Ale mu się nie uda. Hilary znajdzie środki!... Nigdy nie wyrzeknie się swoich względem niej planów i zamiarów. Zięć przyszły, mąż Toli, miał dać Światowidzkiemu koligacye, miał aureolę jego potęgi i siły ozdobić ostatnim, brakującym mu promieniem tradycyi rodowych... I tak się stanie, stać się musi!
Światowidzki rzucił okiem na niewykończony referat.