Strona:Wacław Gąsiorowski - Zginęła głupota!.pdf/132

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Panie Łamkowski — rzekł, siląc się na zimną krew. — Jak pan może w podobny sposób odzywać się do swego chlebodawcy?
— Panie, zacznij pan od siebie! Pojmuję gniew pański, ale nie zasłużyłem sobie na zniewagę. Przez lat dziesięć prawie byłem pańskim sumiennym pracownikiem...
— Trudno, panie Łamkowski, musimy się rozstać zaraz. Stosunek niemożliwy!...
— Ależ — przerwał niecierpliwie młody handlowiec — ja wcale nie myślę prosić o pozostawienie mnie na posadzie! Chciałem tylko zwrócić pańską uwagę, że przez dziesięć lat pracowałem sumiennie, nigdy słowem nie odezwałem się o panu, choć miałem do tego słuszne prawo... Pańska statystyka... upoważniała mnie do niejednego. Milczałem... i robiłem źle, gdyż niejako stawałem się pańskim wspólnikiem... Dzisiaj...
— Niechże pan siada, porozmawiajmy, owszem — zagadał niespodzianie Światowidzki.
Łamkowski uśmiechnął się nieznacznie.
— Dzisiajbym tego nie umiał... i gdybyś mi pan złote góry obiecywał, nie tknąłbym się tego na przykład referatu. Nie koniec na tem. Jedynie przywiązanie do panny Toli dało mi moc do panowania nad sobą wówczas, kiedy na skutek podszeptów fagasa wystąpiłeś pan przeciwko mnie z powodu Błażejewicza!...