Strona:Wacław Gąsiorowski - Zginęła głupota!.pdf/123

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

biedną. Nie dość tego. Teatr farsy i wodewilu cudzoziemskiego zamknięty.
— Skądże! Nic nie słyszałem. Jakieś zajście?
— Ale gdzież tam! Przez trzy dni z rzędu nie sprzedano ani jednego biletu, a jednocześnie prasa zaoponowała stanowczo przeciwko bezsensownym tłómaczeniom i forytowaniu na artystki damulek z półświatka! Czyli: kankan, kupleciki i przejrzyste kostiumy wściekły się... razem z dwuznacznikami i... pikanteryą!...
— Jakaż wyrafinowana pruderya!
— Może!
— I kto... ale prasa! Prasa i czystość obyczajów! — zaśmiał się szyderczo Hilary.
— Złoty pan uznaje to za nienaturalne? Hm! Przypuśćmy! Chociaż i w stosunkach prasowych nastąpiły niespodziewane zmiany. Proszę sobie wyobrazić: Głodzimir Kręciński został... karawaniarzem!
Światowidzki żachnął się niecierpliwie.
— Słowo uczciwości! Karawaniarzem... żałobnikiem! Uważa złoty pan, karawaniarstwo leżało niejako w jego naturze... co wziął się do kierownictwa jakiego pisma, tygodnika, ten od razu upadał... zamierał... Poszedł za swojem powołaniem.
— Pan sobie żartuje, panie Ciepełko!
— Ja? Prezesuniu, złoty panie! Ani mi to