Strona:Wacław Gąsiorowski - Zginęła głupota!.pdf/118

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Ależ, któż tak gorąco kwestyę stawia! Myślałem o czem innem...
— Zapewne prezes sądzi, że powinniśmy najpierw wyprzedać lasy, a ekwipaże na ostatku. Być może. Gdyby spółka leśna, którą pan jedynie reprezentuje, nie wyzyskiwała sytuacyi, kto wie! Zawsze lepiej wyjdziemy, stawiając własny tartak, co, po skasowaniu stajni wyścigowej, stało się prawie faktem. Przepraszam i odchodzę. Dziękuję za szybkie załatwienie kupna; drobna to suma, ale przy organizacyi giełdy zbożowej każda setka przydać się może!...
Zdzisław wyszedł, a Hilary stał bez ruchu, z ręka wyciągniętą jeszcze po uściśnieniu dłoni Tomkowicza.
Towarzystwo leśne, które on reprezentuje, wyzyskuje sytuacyę! Najwyraźniejsza impertynencya! Jemu, im... są potrzebne pieniądze na... giełdę! Chyba się przesłyszał! To jest niepodobieństwo! Co ten Zdzisław naplótł! — niby ruina, ciężki stan majątkowy, sprzedają powozy, oddalają służbę... i budują tartaki, myślą o giełdzie zbożowej. Ci... ci... próżniacy, znudzeni sybaryci, przeżyci pankowie!... On się nie sprzedaje!... Poczekaj, kochanku, przyjdzie czas wkrótce na ciebie, że nikt cię nie będzie chciał kupić!