Strona:Wacław Gąsiorowski - Zginęła głupota!.pdf/111

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Światowidzki tymczasem zażywał ojcowskich rozkoszy w saloniku córki. Tola była dzisiaj niezwykle poważną. Hilary nie zwrócił na to uwagi i żartował z jej cudacznego stroju.
— Toleczko! Wybacz, niekompetentny jestem... ale coś mi oryginalnie się ubierasz...
— Czy tak źle wyglądam?...
— Broń Boże! Prześlicznie... tylko moda tak dalece różniąca się...
— Ależ, kiedy ja bynajmniej do mody się nie stosuję!...
— Taak! Doskonale... więc to twój gust. Przepyszny... choć nie powiem, czybyś miała odwagę wystąpić w nim na naszym raucie! Ho, ho! Figlarka z ciebie! Bałamutka!
— Pozwól, papo, lecz nie rozumiem, dlaczegobym na raucie nie miała wystąpić w tej sukni.
— No, kochaneczko! Nie mam wyobrażenia o konfekcyi damskiej, tylko wydaje mi się twoja sukienka trochę negliżową, zakrawającą raczej na kostium...
— Ah! już wiem! — zaśmiała się Tola — papę zapewne razi brak gorsetu... wyrzekłam go się raz na zawsze. Ani to zdrowe, ani przyjemne, ani powiem ładne! Gdzie sens ściskać się, dławić nieomal! Ileż chorób, cierpień sprowadza sznu-