Strona:Wacław Gąsiorowski - Zginęła głupota!.pdf/101

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— A zatem... bądźmy otwartymi! Słucham pana, panie Stanisławie...
— Od czego zacząć? — zagadnął Figelberg, spoglądając nieco podejrzliwie na Hilarego.
Światowidzki zrozumiał wahanie bankiera.
— Proszę pana... albo, albo! Jak szczerość, to bez zastrzeżeń. Oczywiście idzie tu jedynie o wydarzenia ostatnie... ręczę słowem, że będę równie szczerym. Słowem Światowidzkiego!...
— Słowem?! — powtórzył sentymentalnie Figelberg.
— Tak! — szepnął z naciskiem Hilary. — Hejrem!!
Hejrem!!
— Dlaczego więc ogarnia pana niepokój dlaczego uznajesz pan potrzebę łączenia się?!..
— Dlaczego?... Bo... bo... wszystkie moje kombinacye po prostu w łeb biorą! Wagony naraziły mnie na grube straty, z pół miliona!! Zresztą chociażby przepadło, nie zwracałbym uwagi. Ale, panie, taki... taki półgłówek Przesmycki utrzymał się przy licytacyi na budowę dworca! Co mu do głowy przyszło?.. przecież nigdy żadnych interesów nie prowadził. Latał sobie, jak wściekły, po Afryce i Azyi, strzelał lwy, tygrysy, bawił się w sportsmena, wydawał bajońskie sumy na drukowanie swoich epopei.