Strona:Wacław Gąsiorowski - Mędrala.djvu/21

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mam do powiedzenia! Jak sam pan Michał Stęporek, taki rarytny gospodarz, powiedział, żeby sprzedać, to un ma delikatny rozum! Un ma tak delikatny rozum, co ja sze dżywuje, jak ten rozum może jeszcze w Słomkowie szedżyć!!... Ojej!! Wam się może zdaje, że komu bardzo potrzeba te głupie kilka działke waszego lasu! Co to jest za las! Wam się może zdaje, że ja zaraz kupię od was drzewo?! Ładny interes! Niech moje wrogi takich interesów nie robią! Na sumienie! Dziś nawet wcale nie ma kupca! Dziś każdy chce sprzedać. Dlaczego on chce sprzedać, a bo un chce troszkę uciec od wielkiego nieszczęścia. Bo ja wim, — ja sobie myślę, co ten wasz las, to un już teraz nie jest wasz!...
— Dyć cóż bo tam wygadujecie! — mruknęło naraz kilku gospodarzy — przecież zapisano wszystko akuratnie u rejenta...
— Co to jest u rejenta? Zkąd wy możecie wiedzieć, czy kto nie pójdzie do rejenta i nie każe mu inaczej zapisać?!
— No, no! — zakrzyknął groźnie stary Luśnia — nie zawracalibyście ludziom w głowach!!...
— Jakto zawracali? Czy ja prosiłem kogo, żeby mnie słuchał? Czy ja wam każe sprzedawać!!... Co mnie z te głupie parę chojaki, kiedy ja u dziedzica mogę kupić same dęby, co cztery parobki nie obejmą. Dziękować Bogu, ja jeszcze nie handluję biczyskami, aby od słomkowskich gospodarzy ku-