Strona:Wacław Gąsiorowski - Bem.djvu/83

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mógł, ledwie powstrzymać, drżącą na głowni szpady rękę... Boć ta szalejąca hałastra plwała na wszystko i na wszystkich, w błędach widziała rozmyślną zdradę, pozór brała za prawdę, bluzgała kalumniami, bezcześciła już nie tylko tych, przed którymi korzyła się wczoraj, których miała za bożyszcza, za zbawców za odkupicielów lecz i tych, którzy legli i tych, którzy pod gradem kul sprawiedliwości swej dowodzili!
I Bem parł do drzwi, do wyjścia, byle wydostać się, byle nie słyszeć, byle dobyć się z tego odmętu.
Lecz, krom pułkownika, był jeszcze inny człek, który również zdawał się po swojemu rozumieć przemówienia trybunów i okrzyki tłumu. Człekiem tym był wuj Olechowski. On to właśnie piskliwym głosem intonował coraz to inną zwrotkę i z coraz to innego kąta kawiarni. A choć go ofuknięto tu i ówdzie, wyśpiewywał swoje i krążył od stołu do stołu, od gromady do gromady i, w kunsztownie zachowywanych przestankach, sięgał po niedopite lampki, kubki, szklanice i wysączał jednym haustem, co było do wysączenia. Czynił zaś to tak sprawnie, że, zanim właściciel reszty piwa, miodu, ponczu lub wina, spostrzegł się, już wuj Olechowski piszczał zapamiętale: „Nasz Chłopicki wojak, dzielny, śmiały! Wykonywać rozkazy i szturmem brać wały!“
Krążąc tak po kawiarnianych izbach, wuj Olechowski dosięgnął miejsca, kędy Bem przesuwał się z trudem ku wyjściu.
Pułkownik, dostrzegłszy obrzękłą, fioletową twarz Olechowskiego, cofnął się, aby ujść mu z drogi, lecz Olechowski już go dostrzegł i już doń przypadł.
— Pułkowniku-obywatelu! Co to? Paje, dokąd? Jakże to?... Opuszczasz, odchodzisz, w takim dniu, w takiej godzinie, paje...
— Pozwól waćpan...
— Obywatelu, pułkowniku, generale serdeczny! W takim dniu wszyscy ob... obywatele! Daj, niech cię uściskam! „Niechaj pozna, że nie żarty, a Chłopicki niech gra w karty!...“
— Zalałeś waćpan pałeczkę.